Polski system ochrony zdrowia oczami farmaceutów
Dodano: 27.09.2013, 12:52
Dr n. farm. Tadeusz Bąbelek i dr n. farm. Grzegorz Pakulski z Naczelnej Rady Aptekarskiej analizują polski system ochrony zdrowia Dobre zdrowie i godne życie to wartości, które znajdują się na szczycie hierarchii wśród większości społeczeństw wysokorozwiniętych. „Zdrowie obywateli” to jeden z najważniejszych priorytetów dla rządów w krajach prawidłowo funkcjonujących. W naszym kraju ochrona zdrowia społeczeństwa nie znajduje się na liście priorytetów, tak wśród osób i instytucji stanowiących prawo, jak i wśród tych sprawujących władzę wykonawczą.
Czy system się rozpada? W Polsce dokonuje się demontażu systemu ochrony zdrowia. Jest rzeczą oczywistą i udowodnioną przez wiele autorytetów zajmujących się ekonomiką tej dziedziny, że na ochronie zdrowia nie da się oszczędzić. Jest to inwestycja w społeczeństwo, której nakładów nie da się do końca przewidzieć. Wystarczy epidemia czy kataklizm, a całe wyliczenia pójdą na marne. Od 15 lat obowiązuje reguła, zgodnie z którą każdy nowy rząd za swój priorytet przyjmuje naprawę tego, co zepsuli poprzednicy. Efektem tego jest destrukcja pozostałości, której poprzednikom nie udało się zepsuć. Przychodzili i odchodzili kolejni prezesi Rady Ministrów i ministrowie zdrowia. Wojewodom odebrano kompetencje do finansowania świadczeń zdrowotnych oraz refundacji leków. Powołano do życia Kasy Chorych, które przekształcono w NFZ, by w rezultacie powrócić do punktu wyjścia! Drastycznie i skutecznie ograniczono rolę polskiego przemysłu farmaceutycznego. Polskie leki zastąpione zostały, często droższymi, lekami koncernów zagranicznych, przy okazji eliminując stanowiska pracy dla farmaceutów (np. w firmach badawczych lub upadających aptekach). Opisane działania nie doprowadziły do poprawy polskiej farmacji, do poprawy jakości świadczonych w naszym kraju usług farmaceutycznych. Wręcz odwrotnie. Tego, co pozostało po 15 latach systemowego demontażu naszego systemu ochrony zdrowia, nie da się określić inaczej, jak kompletny rozkład. Dotyczy to również polityki lekowej, która w Polsce od lat nie istnieje. Sprzedano prawie wszystko, łącznie z upaństwowionymi dekretem Bieruta w 1951 r. aptekami. Niekiedy aptekarze zainwestowali dorobek całego życia w odkupienie tego, co kiedyś zabrało im państwo. Reaktywacja izb aptekarskich przyczyniła się do wzmocnienia roli i znaczenia zawodu aptekarza. Ogromną popularnością zaczęły się cieszyć studia farmaceutyczne, ongiś tzw. kierunek deficytowy i nielubiany. Swoboda gospodarcza W imię źle pojmowanej swobody gospodarczej i wolnorynkowych zasad, zapoczątkowano proces unicestwiania zawodu aptekarza. Zatriumfowały liberalne rządy i niewłaściwie pojmowana w obszarze finansów związanych z ochroną zdrowia wolność gospodarcza, w imię której oddano apteki w ręce osób niebędących farmaceutami. Polskie apteki – miejsca świadczenia wysokospecjalistycznych usług farmaceutycznych, miejsca cenione i chronione – nie zawsze odnalazły się na rynku kapitalistycznym, na którym często aptekę traktuje się jak pierwszy lepszy sklep. Jednocześnie, podkreślając służebną misję zawodu aptekarza wobec społeczeństwa, zabiera się narzędzia do realizacji tej misji. Zmniejsza się marże, stosując ceny urzędowe. Odebrano aptekom możliwość dodatkowego zarobku, dając przyzwolenie na obrót lekami OTC poza aptekami, odsyłając pacjenta po informację na temat produktów leczniczych wyłącznie do aptek. A pozostawiono aptekom „zaszczytny” obowiązek nieodpłatnego i nieopłacalnego pełnienia dyżurów nocnych i świątecznych, nie zastanawiając się nad ekonomicznym sensem owych dyżurów i nie przewidując jakichkolwiek za nie rekompensat. Pojawił się nawet pomysł karania aptek za niewypełnienie tego obowiązku! Każda zmiana w systemie w sposób zdecydowany odbijała się na aptekach i aptekarzach. Ustawa o refundacji leków – to kolejny gwóźdź do trumny polskiego aptekarstwa. Mimo zakazu reklamy aptek, widoczny jest brak poprawy sytuacji w tym zakresie, co wynika bezpośrednio ze słabego funkcjonowania nadzoru farmaceutycznego. Polityka ochrony zdrowia Polityka dotycząca ochrony zdrowia powinna prowadzić do rzeczywistej ochrony zdrowia i życia obywateli. W Polsce jest to ochrona mocno ograniczonych funduszy na zdrowie przed samymi chorymi, nazywanych udzielać pomocy nie lekarze czy aptekarze, ale „świadczeniodawcy”. System jest oparty na niedofinansowaniu i zbiurokratyzowaniu. Wspomnianemu „świadczeniobiorcy”, czyli choremu, w teorii niemal wszystko się należy. Ale chorzy przedwcześnie umierają. Oczekiwanie na pomoc trwa czasami wiele miesięcy lub lat. W aptekach na ważne leki czeka się czasem od kilku do kilkunastu dni. Ludzie boją się o własne zdrowie, bowiem dostęp do leczenia, czy leków ratujących życie, stale się pogarsza. Chorzy coraz częściej nie wykupują zapisanych im leków. Lekarze przepisują leki ze stuprocentową odpłatnością, pomimo że pacjent ma prawo do produktów leczniczych objętych refundacją. Aptekarze odsyłają pacjenta do lekarza, by skorygował błędy na receptach. Takie działania, spowodowane polityką zastraszania, rozkładają na łopatki skromne budżety coraz większej liczby polskich rodzin. Wśród państw unijnych nasz kraj wydaje najmniej na zdrowie swoich obywateli, jak i na ochronę zdrowia, biorąc pod uwagę odsetek PKB. W oczywisty sposób odzwierciedla to stosunek decydentów do zdrowia i życia ludzkiego. Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia przyjęli w ustawie refundacyjnej, że całkowity budżet na refundację ma wynosić nie więcej niż 17 proc. sumy środków publicznych przeznaczonych na finansowanie świadczeń gwarantowanych w planie finansowym NFZ. Dokąd nas to zaprowadzi? Gdy jest bardzo źle, zazwyczaj szuka się winnych. Zatem należałoby publicznie odpowiedzieć na ważne pytania. Dlaczego chorzy na choroby przewlekłe muszą czekać na diagnostykę, leki i leczenie? Dlaczego w Polsce ciągle brakuje pieniędzy na coraz szerszą gamę produktów leczniczych? Dlaczego zezwala się na niczym nieograniczony wywóz leków? Czemu polskie szpitale mają tak niskie kontrakty? Jak można z góry określić liczbę zachorowań i na tej podstawie tworzyć fikcję planowych zabiegów czy wydatków na refundację? Dlaczego Polacy nie mają dostępu do nowoczesnych leków? Dlaczego państwo przeznacza na leczenie środki procentowo najniższe wśród innych krajów Unii Europejskiej? Dlaczego w naszym kraju nie dostrzega się problemów aptek i aptekarzy? Wszystkim tym, którzy odpowiadają dziś za zdrowie narodu, przypominamy tzw. casus norweski, który może się ziścić. Wszelkie symptomy wskazują, że zmierzamy do tego stanu w szalonym tempie. To, co przedstawiliśmy powyżej, prowadzi do unicestwienia kadr medycznych (lekarzy, aptekarzy), mimo wszystko jeszcze obdarzonych ogromną społeczną estymą. Naszym zdaniem, powinniśmy zacząć od ustanowienia nadzoru farmaceutycznego na nowych zasadach. Ze szczególnym naciskiem należy podejść do sprawy przywrócenia w naszym środowisku funkcjonowania zasad etyki i deontologii. My, farmaceuci, póki jeszcze jesteśmy, póki mamy znaczący głos również poprzez samorząd zawodowy, musimy wyznaczać kierunki i działania. Mamy moralny obowiązek o tym mówić i pisać. autorzy: dr n. farm. Tadeusz Bąbelek Sekretarz Naczelnej Rady Aptekarskiej Prezes Wielkopolskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej w Poznaniu dr n. farm. Grzegorz Pakulski Prezes Kaliskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej w Kaliszu Skomentuj ten artykuł:
Zaloguj się aby dodać swój komentarz.
Komentarze do tego artykułu:
Nikt nie skomentował jeszcze tego artykułu
|
|